Forum www.dapoznan.fora.pl Strona Główna www.dapoznan.fora.pl
Duszpasterstwo Akademickie Salezjanie Poznań
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Święty Jan Bosko

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dapoznan.fora.pl Strona Główna -> Formacja
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
baartek




Dołączył: 12 Wrz 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Pon 21:06, 26 Sty 2009    Temat postu: Święty Jan Bosko

Jako, że już niedługo będziemy obchodzić Uroczystość Świętego Jana Bosko ( 31 stycznia) i od tej daty rozpocznie się Rok Jubileuszowy dla Salezjanów( 150-lecie założenia zgromadzenia) my jako Duszpasterstwo Akademickie "Don Bosco" powinniśmy coraz lepiej poznawać Świętego Jana Bosko i naśladować Go.
W tym wątku zamieszczajmy wszystko co jest związane ze Świętym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
baartek




Dołączył: 12 Wrz 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Pon 22:27, 26 Sty 2009    Temat postu:

Jako że jestem posiadaczem książki Sny Księdza Bosko:) będę się starał o nich trochę napisać, na pewno warto je poznać. Ksiądz Bosko miał prorocze sny, były to nocne objawienia dotyczące różnych rzeczy m.in. walki i zwycięstwa Kościoła , stan sumienia jego wychowanków; apostolat, objawienia Matki Bożej i wielu wielu innych rzeczy.


Pierwszy sen

"Sen o dwóch kolumnach"

Wśród snów księdza Bosko jeden z najsłynniejszych nosi tytuł "Sen o dwóch kolumnach". Opowiedział go wieczorem 30 maja 1862 roku.
Wyobraźcie sobie- powiedział- że znajdujecie się ze mną nad morzem, na plaży albo raczej na samotnej skale, i że wokoło nas jest tyko morz. Na całej tej rozległej powierzchni wód widać niezliczone okręty płynące w szyku bojowym; ich dzioby zakończone są żelaznymi, zakrzywionymi ostrzami na podobieństwo strzał. Okręty uzbrojono w armaty i rusznice, we wszelkiego rodzaju broń; zaopatrzono w materiały wybuchowe, a nawet księgi. Zbliżają się do okrętu większego i potężniejszego od pozostałych i usiłują go staranować, podpalić, zniszczyć.
Ten majestatyczny, doskonale wyposażony okręt eskortują maleńkie stateczki, które odbierają od niego polecenia i wykonują tysiące manewrów, aby obronić się przed flotą przeciwnika. Wieje jednak przeciwny wiatr, a wzbudzone morze zdaje się być przychylne wrogom.
Pośrodku bezkresu wód wznoszą się nad falami blisko siebie dwie grube i bardzo wysokie kolumny. Na jednej z nich znajduje się posąg Niepokalanej Dziewicy, u stóp której wisi tablica z następującym napisem: "AUXILIUM CHRISTIANORUM"( Wspomożenie Wiernych); na drugiej , jeszcze wyższej i grubszej, znajduje się Hostia rozmiarów proporcjonalnych do kolumny, a pod nią inna tablica, z napisem: "SALUS CREDENTIUM"( Zbawienie Wierzących).
Wódz naczelny wielkiego statku, którym jest Rzymski Namiestnik, widząc furię nieprzyjaciół i fatalnie położenie wiernych mu ludzi, gromadzi wokół siebie dowódców najważniejszych statków, aby postanowić, co dalej czynić. Wszyscy dowódcy wchodzą na pokład i zasiadają wokół papieża. Obywa się uroczysta narada,ale w związku z nasileniem się burzy wszyscy zostają odesłani,aby dowodzić własnymi statkami.
Po uspokojeniu sięburzy papież powtórnie gromadzi, wokół siebie dowódców, podczas gdy statek dowodzący zdąża swym kursem. Jednak burza powraca.
Papież stoi przy sterze, a wszystkie jego wysiłki skierowane są ku temu, aby wprowadzić statek pomiędzy te dwie kolumny , ze szczytu których zwieszają się dookoła kotwice i wielkie, doczepione do łańcuchów haki.
Okręty nieprzyjacielskie usiłują go zaatakować i zatopić: jedne pismami, inne książkami, jeszcze inne materiałami wybuchowymi, które próbują przerzucić na pokład ; niektóre strzelają z armat, rusznic i uderzają dziobami. Walka staje się coraz bardziej zażarta , ale wysiłki są daremne: wielki okręt płynie bezpiecznie. Czasem po uderzeniu straszliwym ciosem otwiera się w jego boku szeroka i głęboka szczelina, ale natychmiast od dwóch kolumn wieje wiatr , który zamyka szczeliny i zatyka dziury.
Tymczasem armaty napastników rozrywają się, rusznice i wszelka broń łamię się, wiele okrętów zostaje zdruzgotanych i tonie w morzu. Wróg przystępuje do walki wręcz.
Nagle papież, silnie uderzony pada. Natychmiast go podnoszą, ale on upada po raz drugi i umiera. Okrzyk zwycięstwo rozbrzmiewa wśród nieprzyjaciół; na ich okrętach widać niewypowiedzianą radość.
Jednak zaraz po śmierci jednego papieża drugi zajmuje jego miejsce. Zgromadzeni dowódcy wybrali go tak szybko , że wiadomość o śmierci papieża zbiega się z wiadomością o wyborze jego następcy. Wrogowie tracą ducha.
Nowy papież, pokonując wszystkie przeszkody , wprowadza okręt pomiędzy dwie kolumny i łańcuchami zwieszającymi się z dziobu i z rufy przywiązuje okręt do kolumny z Hostią i do kolumny z posągiem Niepokalanej Dziewicy.
I wtedy dokonuje się wielki przewrót: wszystkie okręty nieprzyjacielskie uciekają, rozpraszają się, zderzają, niszcząc się wzajemnie. Wiele tonie i usiłuje zatopić inne, podczas gdy statki odważnie walczące u boku papieża dopływają, aby przywiązać się do kolumn. Teraz na morzu panuje wielki spokój".
W tym momencie Ksiądz Bosko zapytał księdza Ruę:
- Co myślisz o tym śnie?
Ksiądz Rua odpowiedział:
- Wydaje mi się, że statek papieża to Kościół, okręty to ludzi, a morze- świat. Ci, którzy bronią wielkiego okrętu, są dobrzy kochają Kościół; pozostali to jego wrogowie, którzy walczą z nim na wszystkie możliwe sposoby. Dwie zbawcze kolumny to moim zdaniem oddanie się Przenajświętszej Pannie i Przenajświętszemu Sakramentowi Eucharystii.
- Dobrze powiedziałeś- skomentował ksiądz Bosko- trzeba tylko jedno poprawić. Okręty wrogów to prześladowania. Nadchodzą dla Kościoła ciężkie czas. To co było do tej pory, jest niczym w porównaniu z tym, co ma nastąpić. Pozostają jedynie dwa sposoby, aby uratować się z tego zamętu: oddać się Przenajświętszej Pannie i często przystępować do Komunii Świętej. ( M.B VII,169)


Sługa Boży kardynał Schuster, arcybiskup Mediolanu, przywiązywał ogromną wagę do tej wizji. W roku 1953, kiedy był w Turynie jako Legat Papieski na Krajowym KOngresie Eucharystycznym, poświęcił jej znaczną część swojej homilii podczas kończącej uroczystości pontyfikalnej, w nocy 13 września, na wypełnionym ludźmi Piazza Vittorio.
Powiedział między innymi: " W tej uroczystej godzinie, w Eucharystycznym Turynie, mieście Cottelenga i księdza Bosko, przychodzi mi na myśl prorocza wizja, którą Budowniczy Świątyni Maryi Wspomożycielki opowiedział swoim uczniom w maju 1862 roku. Wydawało mu się, że widzi flotę Kościoła walczącą w różnych miejscach z uderzeniami straszliwej burzy- do tego stopnia potwornej, że najwyższy kondotier kapitańskiego okrętu- Pius IX- wezwał na naradę hierarchów pomniejszych statków. Niestety, coraz groźniejsza zawierucha przerwała Sobór Watykański( należy zauważyć że Ksiądz Bosko zapowiedział te wydarzenia z ośmioletnim wyprzedzeniem). W zmiennych losach tego okresu przynajmniej dwukrotnie najwyżsi hierarchowie upadali pod ciężarem bólu. Kiedy spadł trzeci cios, pośrodku rozjuszonego oceanu wyłoniły się dwie kolumny, na szczycie których triumfowały symbole Eucharystii i Niepokalanej Dziewicy.
Na widok tego objawienia nowy namiestnik Piotrowy- Błogosławiony Pius X- nabrał ducha i mocnym łańcuchem przywiązał okręt kapitański św. Piotra do tych dwóch pilastrów, spuszczając w morze kotwice.
Wtedy mniejsze statki zaczęły płynąć niestrudzenie, aby zgromadzić się wokół okrętu papieża , i w ten sposób uratowały się przed zatonięciem.
Historia potwierdziła proroctwo Widzącego. Papieskie początki Piusa X który w herbie miał kotwicę, zbiegły się z pięćdziesiątą rocznicą proklamacji dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi- ten dzień uroczyście świętowano w całym katolickim świecie. My, starzy, wszyscy pamiętamy dzień 8 grudnia 1904 roku, kiedy namiestnik w Bazylice Świętego Piotra włożył na głowę Niepokalanej drogocenną koronę wysadzaną klejnotami, oddając w opiekę Matce całą rodzinę, którą Ukrzyżowany Jezus Jej powierzył.
Przyprowadzanie niewinnych dzieci oraz chorych do Stołu Eucharystycznego weszło również do programu tego szczodrego namiestnika, który pragnął odnowić w Chrystusie cały świat. Dopóki żył Pius X, nie było wojen i zasłużył on sobie na miano pokojowego namiestnika Eucharystii.
Od tamtego czasu stosunki międzynarodowe nie polepszyły się, a doświadczenie 75- lat potwierdza, że okręt Rybaka na wzburzonych wodach może mieć nadzieję na zbawienie jedynie dzięki zakotwiczeniu się przy dwóch kolumnach- Eucharystii i Wspomożycielki – kolumnach, występujących we śnie księdza Bosko”.
Ten sam świątobliwy kardynał Schuster powiedział kiedyś do pewnego salezjanina: „ Widziałem reprodukcję wizji dwóch kolumn. Proszę powiedzieć swoim przełożonym, aby kazali wydrukować ją na pocztówkach i aby rozprowadzili je w całym katolickim świecie, bo ta wizja księdza Bosko jest bardzo aktualna: Kościół i lud chrześcijański zbawią się dzięki tym dwóm sposobom oddaniu się Eucharystii i Maryi, Wspomożyciele Chrześcijan”.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez baartek dnia Pon 22:33, 26 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
baartek




Dołączył: 12 Wrz 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Pią 10:31, 06 Lut 2009    Temat postu:

Kolejny sen:)

"Trzy węzły wiodące na zatracenie"

Wieczorem 4 kwietnia1869 roku ksiądz Bosko opowiedział swoim chłopcom sen, który poruszył go do żywego.
„Przyśniło mi się- mówił- że byłem w kościele, wśród całej rzeczy chłopców przygotowujących się do spowiedzi. Gęsta ciżba zaczęła obiegać mój konfesjonał.
Zacząłem spowiadać, ale zaraz też- ujrzawszy tak dużo młodzieży- wstałem i poszedłem do zakrystii w poszukiwaniu jakiegoś księdza, który by mi pomógł.
Przechodząc, ku mojemu ogromnemu zdumieniu zobaczyłem chłopców, którzy mieli na szyi sznury, ściskające ich gardła.
Dlaczego trzymacie na szyjach te sznury?- zapytałem- Zdejmijcie je.
Oni nie odpowiadali, tylko wpatrywali się we mnie.
- No, dalej- powiedziałem do jednego, stojącego najbliżej- zdejmij ten sznur
- Nie mogę go zdjąć; z tyłu jest ktoś , kto go trzyma.
Spojrzałem więc uważniej i wydało mi się, że zobaczyłem wystające zza pleców wielu chłopców rogi. Podszedłem, aby lepiej się przyjrzeć, i za plecami najbliżej stojącego chłopca zauważyłem obrzydliwego stwora o straszliwym pysku, który wyglądem przypominał kocura z długimi rogami – to on zaciskał sznur.
Chciałem zapytać potwora, kim jest i co robi, ale on opuścił pysk, usiłując ukryć go między łapami, i cały się skulił, byle się nie pokazać. Poprosiłem więc jednego z chłopców, aby pobiegł do zakrystii i przyniósł mi wiaderko wody święconej. Jednocześnie spostrzegłem, że każdy chłopiec miał także za plecami jakieś piękne zwierzę. Wziąłem kropidło i zapytałem obrzydliwego kocura.
- Kim jestes?
Stwór spojrzał na mnie groźnie, otworzył paszczę i wyszczerzył zęby, jakby miał się na mnie rzucić.
- Powiedz mi natychmiast, co tutaj robisz, wstrętna bestio! Nie boję się ciebie. Widzisz? Tą wodą porządnie cię wyszoruję, jeśli nie odpowiesz.
Potwór spojrzał na mnie i wzdrygnął się. Wykrzywił się przeraźliwie, a ja odkryłem, że w łapie trzymał trzy węzły.
- Co one oznaczają?
- Nie wiesz? Siedząc tutaj, tymi trzema węzłami tak ściskam chłopców, że się źle spowiadają.
- Jak to? w jaki sposób?
- Nie mam zamiaru Ci tego mówić, bo powtórzysz to chłopcom.
- Chcę wiedzieć, co to za trzy węzły. Mów, bo inaczej zleję cię wodą święconą!
- Litości , poślij mnie do diabła, ale nie lej na mnie wody święconej!
- A więc w imię Jezusa Chrystusa , mów!
Potwór, wykrzywiając się straszliwie, odpowiedział:
- Pierwszy węzeł, który zaciskam sznur, to przemilczanie grzechów podczas spowiedzi.
- A drugi?
- Drugi popycha do bezbolesnej spowiedzi.
- A trzeci?
- O trzecim ci nie powiem.
- Jak to? Nie chcesz mi powiedzieć? No to obleję cię wodą święconą!
- Nie, nie! Nie powiem!- zaczął wrzeszczeć- Już i tak za dużo ci powiedziałem!
- A ja chcę, żebyś mi powiedział!
I powtarzając groźbę, podniosłem rękę. Wtedy z jego oczu posypały się skry, a potem popłynęły krople krwi. Wreszcie powiedział:
- Trzeci każe nie czynić postanowień i nie słuchać przestróg spowiednika. Patrz, jaki jest skutek ich spowiedzi; jeśli chcesz wiedzieć, czy trzymam ich na sznurku to patrz czy się poprawiają.
- Dlaczego , zaciągając te sznury, kryjesz się za ich plecami?
- Aby mnie nie widzieli i abym łatwiej mógł zaciągnąć ich do mojego królestwa.
Kiedy chciałem zapytać go o jeszcze inne rzeczy i nakłonić do wyjawienia mi, w jaki sposób udaremnić jego sztuczki, wszystkie pozostałe kocury zaczęły wydawać głuche pomruki, potem zaczęły zawodzić, a następnie krzyczeć na tego, który mówił: to był jeden wielki krzyk. Widząc to zamieszanie pomyślałem, że żadnej korzyści nie będę miał już z tych bestii; podniosłem kropidło i pokropiłem je wodą święconą na wszystkie strony. Wtedy z wielkim piskiem potwory rzuciły się do panicznej ucieczki, którędy tylko się dało. Ten hałas mnie obudził” ( M. B. IX,593)



Jest takie przysłowie, które mówi: „ Dobrą radę warto przyjąć nawet od samego diabła”. I tutaj diabeł udzielił księdzu Bosko pewnej rady, która i dla nas może okazać się dobra: „ Patrz, jaki jest skutek ich spowiedzi: jeśli chcesz widzieć, czy trzymam ich na sznurku, patrz, czy się poprawiają”.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
juliak




Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Wto 21:21, 26 Sty 2010    Temat postu:

"Niebiańskie wizje"
Pod koniec maja 1867 roku ksiądz Bosko miał sen, w którym przeżywał niebiańskie wizje.
Zdawało mu się, że znajduje się na rozległej równinie, ciągnącej się daleko jak okiem sięgnąć. Na niej, na wielkich łąkach, pasły się w stadach wielkie, dorodne owce. Ksiądz Bosko zadał ich pasterzowi wiele pytań, a ten odpowiedział:
- Nie jesteś dla nich przeznaczony; zaprowadzę cię i pokażę ci stado, o które musisz zadbać.
- A ty kim jesteś - zapytał ksiądz Bosko.
- Ja jestem Panem; chodź ze Mną.
I zaprowadził go w inne miejsce równiny, gdzie znajdowały się tysiące baranków tak wychudzonych, że ledwo ruszały nogami. Powierzchnia ziemi była sucha, nieurodzajna i piaszczysta, bez jednego źdźbła trawy, bez jednego strumyka.
Rzucało się w oczy, że te biedne, poranione baranki wiele wycierpiały i cierpią nadal. Ksiądz Bosko poprosił o wyjaśnienie, a Pasterz uprzejmie odpowiedział:
- Posłuchaj, a dowiesz się wszystkiego. Ta równina to świat. Zielone pastwiska to słowo Boże i łaska. Miejsca nieurodzajne i suche to te, gdzie nie słucha się słowa Bożego i gdzie szuka się przyjemności tego świata. Owce to ludzie dorośli, baranki to młodzież, i do niej Bóg posłał księdza Bosko. To suche miejsce wyobraża stan grzechu.
Ksiądz Bosko kontynuował:,,Kiedy tak słuchałem i oglądałem wszystko, nagle znów się zdziwiłem. Wszystkie baranki zmieniły swój wygląd. Wspiąwszy się na tylne nogi przybrały kształty młodzieńców. Podszedłem, aby zobaczyć, czy kogoś nie znam. To byli chłopcy z Oratorium. Wielu nigdy nie widziałem, ale wszyscy mówili, że są synami naszego Oratorium.
Kiedy z bólem obserwowałem te rzesze, Pasterz powiedział mi:
- Chodź ze Mną, a zobaczysz coś jeszcze.
I zaprowadził mnie w odległy kraniec doliny, otoczony pagórkami i ogrodzony żywopłotem bujnych roślin, gdzie była ogromna, zielona łąka, pełna wszelkiego rodzaju pachnących traw, polnych kwiatów, świeżych zagajników i szemrzących krystalicznymi wodami strumyków. Tam napotkałem kolejną rzeszę młodych ludzi - wszyscy byli weseli, a z kwiatów polnych utkali przepiękne szaty.
- Tutaj masz takich, którzy będą dla ciebie wielkim pocieszeniem.
- A kim oni są? - zapytałem.
- To ci, którzy są w stanie łaski Bożej.
Ach! Mogę powiedzieć, że nigdy nie widziałem tak pięknych i promiennych osób, nigdy też nie mógłbym wyobrazić sobie takiej wspaniałości.
Oczekiwał mnie jednak jeszcze bardziej zaskakujący widok.
- Chodź, chodź ze Mną - powiedział mi mój Przewodnik - a pokażę ci scenę, która napełni cię wielką radością i bardzo cię podniesie na duchu.
I zaprowadził mnie na jeszcze inną łąkę, pełną tak pięknych i tak pachnących kwiatów, jakich nigdy dotąd nie widziałem. Wydawała się królewskim ogrodem. Dostrzegłem na niej znów - nie tak liczną już - grupę młodych ludzi; byli oni jednak tak nadzwyczajnej urody i majestatu, że przyćmiewali tych, których oglądałem przed chwilą. Niektórzy z nich są jeszcze w Oratorium, inni przyjdą później.
- Ci - powiedział mi Pasterz - zachowali lilię czystości. Odziani są w samą niewinność.
Patrząc na nich czułem się jak w ekstazie. Prawie wszyscy mieli na głowach wieńce z kwiatów nieopisanej piękności. Kwiaty te składały się z innych drobniutkich kwiatuszków zadziwiającej urody, o barwach tak żywych i różnorodnych, że wyglądały jak z bajki. Ponad tysiąc barw w jednym kwiecie, i w każdym ponad tysiąc kwiatów. Młodzieńcom spływały do stóp olśniewająco białe szaty, całe oplecione girlandami kwiatów takich samych jak w wieńcach. Cudowne światło, wydobywające się z tych kwiatów, okalało całe ich postacie, z których promieniowała radość.
Kwiaty przeglądały się w sobie, kwiaty z wieńców w kwiatach z girland, odbijając nawzajem swoje promienie. Barwny snop światła, łamiąc się w promieniu innej barwy, tworzył nowe promienie - inne, roziskrzone; każdy snop światła wysyłał coraz to nowe promienie, tak że nigdy nie mógłbym uwierzyć, iż nawet w raju możliwe jest coś tak cudownego.
To nie wszystko. Promienie i kwiaty jednych odbijały się w promieniach i wieńcach kwiatów drugich; nawet girlandy oraz bogactwo szat jednych odbijały się w girlandach i szatach drugich.Piękno oblicza każdego młodzieńca zwielokrotniało się, znajdując odbicie promieniujących chwałą, niewinnych twarzach jego towarzyszy, i dawało tak oślepiające światło, że nie można było na nich patrzeć.
I tak w każdym skupiało się piękno wszystkich pozostałych, w harmonii nieuchwytnego światła. Była to chwała świętych.
Człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić, przedstawić - nawet w marzeniach - jak piękny był każdy z tych młodzieńców wśród tego oceanu chwały. Niektórym przyjrzałem się dokładnie; są oni teraz tutaj w Oratorium, i jestem pewien, że gdyby mogli zobaczyć choćby dziesiątą część swojej rzeczywistej urody, byliby gotowi znieść płomienie ognia, daliby się pokroić na kawałki, jednym słowem stawiliby czoła najstraszliwsze męczeństwu, byleby tylko jej nie stracić.
Kiedy tylko doszedłem do siebie po tej niebiańskiej wizji, zwróciłem się do Pasterza i powiedziałem:
- Ale dlaczego wśród tylu moich podopiecznych tak mało jest niewinnych? Dlaczego tak mało jest tych, którzy nigdy nie utracili łaski Boga?
Odpowiedział mi:
- Czy ich liczba nie wydaje ci się wystarczająca? Zresztą ci, którzy nie ustrzegli lilii czystości, a wraz z nią niewinności, mogą iść ze swoimi towarzyszami drogą pokuty. Widzisz? Na tamtej łące jest jeszcze wiele kwiatów; oni również mogą upleść sobie wieńce, utkać wspaniałe szaty i pójść za niewinnymi do chwały.
- Podpowiedz mi coś - poprosiłem - co mógłbym przekazać moim wychowankom.
- Powtórz chłopcom, że jeśli poznaliby, jak cenne i piękne są w oczach Boga niewinność i czystość, byliby gotowi na każde poświęcenie, aby tylko je zachować. Powiedz im, że nie powinni tracić odwagi w praktykowaniu tej cnoty, bo czystymi są ci, którzy crescunt tanquam lilia in conspectu Domini
(rosną jak lilie przed obliczem Boga)"
Ksiądz Bosko zakończył swoje opowiadanie mówiąc, że - oczarowany urodą tych młodzieńców - chciał znaleźć się pośród nich, ale potknął się i obudził (M.B.VIII,840)

***
Dwa dni później wrócił do swojego snu i między innymi powiedział: ,,Jeden z was zapytał mnie, czy był wśród niewinnych, a ja odpowiedziałem, że nie. Zapytał mnie jeszcze, czy miał jakieś rany, ja odpowiedziałem, że tak.
- A co oznaczają te rany? - chciał wiedzieć.
- Nie lękaj się - odpowiedziałem - zabliźnią się znikną. Nie musisz się ich wstydzić, tak samo jak nie musi się wstydzić swych blizn żołnierz, który pomimo odniesionych ran i ataków wroga umiał go pokonać i odnieść zwycięstwo. To chwalebne blizny!... Ale jeszcze bardziej godzien chwały jest ten, kto walcząc odważnie pośród nieprzyjaciół, nie odnosi żadnej rany. jego nietykalność wzbudza podziw wszystkich" (M.B.VIII,844)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
juliak




Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Czw 11:16, 28 Sty 2010    Temat postu:

"Cudowne widły"
W roku 1875, chcąc skłonić swoich wychowanków do uroczystego przeżycia miesiąca Maryi Wspomożycielki, ksiądz Bosko opowiedział im sen, który wywołał głębokie i trudne emocje. Zapowiedział go wieczorem 30 kwietnia, a opowiedział wieczorem 4 maja, zaspokajając ciekawość, która z dnia na dzień była coraz większa. Streścimy go, posługując się jak zawsze, słowami samego księdza Bosko:
,,Kiedy się tylko położyłem, zasnąłem i wydawało mi się, że znalazłem się w jakiejś rozległej dolinie: gdzieniegdzie wznosiły się wysokie pagórki. W głębi doliny z jednej strony jaśniało światło, z drugiej na horyzoncie panował półmrok.
Kiedy tak podziwiałem tę równinę, zobaczyłem, jak idą w moją stronę Buzzetti i Gastini (jego wierni współpracownicy z pierwszych lat), którzy mi powiedzieli:
- Niech ksiądz Bosko wsiądzie na konia.
A ja:
- Nie chcę; raz wsiadłem na konia i spadłem.
Ale Buzzetti i Gastini nalegali:
- Niech ksiądz szybko wsiada na konia, nie mamy czasu do stracenia!
- Ale gdzie jest ten koń? Nie widzę tu żadnego konia.
- Oto on - zawołał Gastini.
Odwróciłem się i zobaczyłem pięknego i ognistego konia: miał silne i wysokie nogi, gęstą grzywę i błyszczącą sierść.
- Dobrze - odpowiedziałem - ponieważ chcecie, abym wsiadł na konia, wsiądę; ale jeśli skręcę kark, ty, Buzzetti, będziesz musiał mi go nastawić!
Podeszliśmy do konia. Wsiadłem na niego z trudem, a oni mi pomagali. Wreszcie znalazłem się w siodle. Jak wysoko było na tym koniu! Zdawało mi się, że siedzę na jakimś podwyższeniu, z którego górowałem nad całą doliną.
A koń ruszył. Po jakimś czasie zatrzymał się. Wtedy zobaczyłem wszystkich księży z Oratorium, idących w moją stronę w towarzystwie wielu kleryków - otoczyli mojego konia. Wśród nich dostrzegłem księdza Ruę, księdza Cagliera, księdza Bolognę. Wszyscy byli smutni, co wskazywało na jakieś poważne zmartwienie. Chciałem wiedzieć, co się dzieje; jeden z nich podał mi trąbę i powiedział, żebym dmuchnął do środka. Dmuchnąłem, a z trąby wydobył się głos:,,Jesteśmy w krainie próby".
Wtedy zobaczyłem, jak z pagórka schodzi mnóstwo chłopców - było ich chyba ponad dwadzieścia tysięcy. Wszyscy, uzbrojeni w widły, wielkimi krokami schodzili w milczeniu do doliny. Wśród nich zobaczyłem chłopców z Oratorium i z innych kolegiów, a także wielu takich, których nie znałem. W międzyczasie niebo z jednej strony doliny pociemniało jak w nocy, i pojawiło się mnóstwo zwierząt podobnych do lwów i tygrysów. Z czerwonymi, wychodzącymi prawie na wierzch śpepiami rzuciły się na chłopców, którzy rozpaczliwie bronili się dwuzębnymi widłami, zasłaniając się w ten sposób przed atakami bestii. Potwory gryzły widły, łamały sobie na nich zęby i znikały. Byli też chłopcy, którzy mieli widły zakończone tylko jednym ostrzem - ci odnosili rany; niektórzy mieli złamany trzonek, a jeszcze inni - przeżarty przez korniki; byli też i tacy, którzy rzucali się na zwierzęta bez żadnej broni i padali ofiarą ich zębów; niemało zostało zabitych.
Tymczasem mojego konia otoczyły zewsząd węże, ale kopiąci wierzgając przeganiał je i odrzucał - rósł coraz bardziej, osiągając niewiarygodny wzrost.
Zapytałem jednego, co oznaczają dwuzębne widły. Przyniósł mi je i zobaczyłem, że na jednym zębie widniał napis: spowiedź, a na drugim: Komunia.
- Ale co oznaczają dwa zęby?
- Zadmij w trąbę.
Zadąłem w trąbę, a z niej wydobył się głos: ,,Dobrze odbyta spowiedź i Komunia".
Znowu zadąłem w trąbę i znowu wydobył się z niej głos: ,,Połamany trzonek: źle odbyta spowiedź i Komunia; trzonek zżarty przez korniki: źle odbyte spowiedzi".
Po zakończeniu pierwszego ataku objechałem pole bitwy i zobaczyłem wielu rannych i zabitych. Niektórzy leżeli na ziemi uduszeni, z nabrzmiałą szyją; inni ze straszliwie zdeformowaną twarzą; jeszcze inni umarli z glodu, mimo że blisko nich znajdował się talerz cukierków. Uduszeni to ci, którzy w dzieciństwie mieli to nieszczęście, że popełnili jakiś grzech, i nigdy się z niego nie wyspowiadali; ci ze zdeformowaną twarzą byli łakomczuchami; a ci, którzy umarli z głodu, chodzili się spowiadać, ale nie stosowali się do rad spowiednika.
Niedaleko każdego, którego widły miały trzonek przeżarty przez korniki, widniało jakieś słowo. Ktoś miał napisane: pycha; ktoś inny: lenistwo; a jeszcze inny: nieczystość, itd. Zauważyłem też, maszerujący chłopcy przechodzili po różach i cieszyli się z tego, jednak zrobiwszy kilka kroków, wydawali przeraźliwe okrzyki i padali martwi albo zostawali ranni, ponieważ pod różami znajdowały się ciernie. Inni jednak, depcząc odważnie róże szli po nich, dodając sobie nawzajem otuchy, i zwyciężali.
Ale niebo znowu pociemniało i w jednej chwili pojawiły się zwierzęta i potwory jeszcze liczniejsze niż przedtem. Otoczyły one i mojego konia. Potwory zaczęły rosnąć tak, że przestraszyłem się i zdawało mi się, że już podrapały mnie swoimi łapskami. Ale i mnie przyniesiono widły; wtedy rzuciłem się do walki, a potwory do ucieczki.
Wówczas zadąłem w trąbę, a po całej dolinie zabrzmiał echem głos: ,,Zwycięstwo! Zwycięstwo!"
- Jak to możliwe - zapytałem - że odnieśliśmyzwycięstwo? Jest tylu rannych i zabitych!
Znowu zadąłem w trąbę i usłyszałem głos: ,,Czas dla pokonanych".
Wtedy niebo się wypogodziło i pojawiła się tęcza nieopisanej piękności. Była tak szeroka, że zdawała się z jednej strony opierać się o Supergę a z drugiej o Moncenisio. Zwycięzcy mieli na głowach cudownie błyszczące korony; ich twarze promieniały zachwycającą urodą. Pośrodku tęczy widać było orkiestrę złożoną z rozradowanych ludzi. Jakaś szlachetna Pani, odziana po królewsku, pojawiła się przy orkiestrze i zawołała:
- Dzieci moje, chodźcie; schrońcie się pod mój płaszcz!
I rozpostarła szeroki płaszcz, a wszyscy chłopcy ruszyli tam biegiem: niektórzy lecieli jak na skrzydłach, a na ich czołach było napisane: niewinność; inni szli pieszo, jeszcze inni się wlekli; ja też ruszyłem biegiem, a kiedy tak biegłem, obudziłem się".
Dwa dni później ksiądz Bosko, chcąc zaspokoić słuszną ciekawość swoich żywych słuchaczy, powiedział: ,,Ta dolina, ta kraina próby, to ten świat; węże to demony; potwory - straszliwe pokusy; koń - ufność w Bogu. Ci, którzy szli po różach i padali martwi, to tacy, którzy oddają się światowym przyjemnościom; ci, którze róże deptali, którzy gardzą przyjemnościami tego świata i zwyciężają; ci, którzy frunęli na skrzydłach pod płaszcz, to niewinni.
Ci z was, którzy chcą wiedzieć, czy byli wśród zwycięzców, czy też nie, czy byli wśród zmarłych albo rannych, niech przyjdą do mnie, a wszystko im wyjaśnię"(M.B.XI,257).

***
Kilka dni później ksiądz Julian Barberis (przyszły główny katecheta Zgromadzenia) podczas rozmowy wrócił do tematu snu, aby się więcej o nim dowiedzieć. Ksiądz Bosko ograniczył się do poważnej odpowiedzi: ,,To coś więcej niż sen!"
Wyjaśnia to zapewnienie jego sekretarza, księdza J. Berty: ,,Ja również chciałem zapytać o to, co mnie dotyczyło; dostałem tak dokładną odpowiedź, że zapłakałem i powiedziałem:<<Gdyby z nieba przyszedł anioł, nie mógłby lepiej trafić w sedno>>(M.B.XI,262).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ala




Dołączył: 25 Lis 2007
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Nie 20:25, 03 Paź 2010    Temat postu:

Co prawda w tym temacie są przede wszystkim informacje o snach ks. Bosko, ale mam pytanie o coś innego... Czy ks. Bosko spisał jakoś swój wychowawczy system prewencyjny? Jeśli tak to gdzie go można znaleźć? Bo w necie jest sporo opracowań na temat tego systemu, ale chciałabym dotrzeć do najbardziej pierwotnej lub najlepszej wersji. ..Ktoś pomoże? Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dapoznan.fora.pl Strona Główna -> Formacja Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin